Takie coś o szczęściu


Czym jest szczęście ?

Miałem napisać niesamowicie „mądry” i przekrojowy tekst o tym, jak „szczęście” było definiowane na przestrzeni wieków. Tekst miał się zakończyć zajebistym zakończeniem, które odpowie na pytanie zadane w tytule. Jednak po odsłuchaniu kilku podcastów i zapoznaniu się z licznymi materiałami dostępnymi w sieci, zrezygnowałem z takiej koncepcji. Skorzystałem też z AI, który wygenerował mi „śliczny” tekst o „szczęściu”. Uważam, że aktualnie praktycznie każdy może sobie podobny tekst wygenerować, a materiałów w necie jest pełno. Po co powielać coś, co już istnieje ?

Skąd mi w ogóle przyszło do głowy, aby pisać cokolwiek w temacie szczęścia ? Wpadło mi to do głowy zupełnie przypadkowo. Wykonuje od kilku tygodni dosyć mozolną i schematyczną pracę, która powoduje, że codziennie przez kilka godzin słucham czegoś, aby spokojnie dobrnąć do końca. Słucham muzyki, podcastów, wywiadów i niemal wszystkiego, co pomaga oderwać moje myśli od pracy. Lubie tą pracę, ale ponieważ jest jej sporo, to po kilku godzinach staje się nużąca. Ci którzy mnie lepiej znają, wiedzą że nie przepadam za monotonią. Dłuższe projekty wymagają ode mnie pewnej samodyscypliny i szukania w sobie wszelkich możliwych źródeł motywacji, abym mógł osiągnąć oczekiwany przeze mnie efekt końcowy. Tak jest właśnie w tym przypadku. Kilka dni temu trafiłem przypadkowo na dosyć długi podcast w temacie szczęścia. Leciało sobie toto i brzęczało. Jednym uchem wpadało, a drugim wypadało. Jednak sam temat padł chyba na dosyć podatny grunt, bo cały czas powraca.

Z pewnością większość ludzi chce być szczęśliwymi, albo już są, albo dążą do szczęścia. Mi się wydało, że mam ten temat już dawno przerobiony, ale każdego dnia się zmieniam i co jakiś czas trzeba przeprowadzić „aktualizacje systemu”. Najwidoczniej w kwestii własnego podejścia do szczęścia również należy taką aktualizację przeprowadzić.

Co z tym szczęściem ?

Nie wiem. Chyba jestem szczęśliwy wtedy, kiedy czuje, że zmierzam we właściwym kierunku. Jest to takie ulotne uczucie, które związane jest z wartościami takimi, jak zdrowie, bliskość i powodzenie ważnych dla mnie ludzi, spokój, dotrzymywanie danego słowa, pokonywanie przeciwności czy osiąganie wyznaczonych celów i wreszcie poczucie wolności, nierozłącznie związane z pokonywaniem własnych słabości i kontrolą. Odnoszę wrażenie, że wiele składa się na to poczucie szczęścia. Jest to odczucie, emocja, na którą składa się wiele czynników. Pewnego rodzaju chemia, która we mnie zachodzi i pozwala mi czuć, że jestem we właściwym miejscu, we właściwym czasie i robię właściwe rzeczy. Jest to uczucie niezależne od bieżącej sytuacji materialnej, towarzyskiej czy wszelkiej innej i od tego, co mówi otoczenie.

Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. Pieniądze i rzeczy są jedynie narzędziami, które są mniej lub bardziej potrzebne aby osiągnąć wyznaczony cel. Czasami wychodzę przed dom i to wystarcza, abym poczuł się szczęśliwy. Tylko tyle i aż tyle. Wiem na pewno, że szczęście to jest moje osobiste odczucie. Ani dobry samochód, ani fajny dom, ani wypchane pieniędzmi kieszenie nie są wstanie zapewnić mi tego uczucia. To jedynie narzędzia. Niejednokrotnie wydawało mi się (albo wmówiono mi), że mieć znaczy być, albo że jak będę miał to będę szczęśliwy. Nic bardziej mylnego. Sprawdzałem i to nie działa. To fikcja albo temat zastępczy. Doszedłem do wniosku, że pieniądze i posiadanie rzeczy, to jedna z najprostszych form / protez szczęścia. Mozna się w tym zatracić i po drodze stracić z oczu wszystko to, co jest najważniejsze. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wszystkie wartości (wolność, niezależność, miłość, trzeźwość, rodzina i wszystko inne) będziemy przeliczali na pieniądze i rzeczy. Tyle, że łatwo te wszystkie wartości przeliczyć na pieniądze, ale odwrotnie jest to już niemożliwe. Taki układ działa tylko w jedną stronę. Na końcu tej drogi pozostaje samotność, pustka, poczucie bezsensu.

Dawno temu poszukiwałem szczęścia za pośrednictwem alkoholu i innych używek. Na początku to była fajna przygoda. Czułem więcej, mocniej, bardziej intensywnie i wydawało mi się, że to może być właśnie taka droga. Doprowadziło mnie to do wielu bardzo trudnych sytuacji. Po jakimś czasie wyprało mnie z wielu emocji, a te które mnie zdominowały, powodowały szereg niesamowicie trudnych sytuacji w życiu i wyparły wszelkie inne wartościowe stany emocjonalne. Droga chaosu, którą wtedy poszedłem była niesamowicie trudna, emocjonująca i zakończyła się porażką. Coraz mniej czułem. Byłem coraz bardziej zagubiony i wypalony wewnętrznie. Doszedłem wtedy do etapu, w którym uznałem, że życie jest do dupy. Zamiast budować i tworzyć, niszczyłem i dewastowałem wszystko, co pojawiło się na mojej drodze. Wprowadzałem chaos, nie nawiązywałem żadnych trwałych i wartościowych relacji z ludźmi, Miałem stałe poczucie porażki. Wszystkie działania wydawały mi się pozbawione jakiegokolwiek sensu. Nie umiałem znaleźć sobie miejsca. Nie byłem wstanie nic wartościowego z siebie wykrzesać. Wszyscy dookoła byli zawsze przeciwko mnie. Takie właśnie gówno się ze mnie wylewało. To było, jak trucizna. Jak rak, który mnie pożerał i niszczył wszystko, co mnie otaczało. To trwało całe lata. Okazało się, że ta droga, która na początku była tak obiecująca i fascynująca, to była ułuda.

Do szczęścia potrzebuje też ludzi. Nie musi ich być ich wielu. Często dochodzę do wniosku, że wystarczy raptem kilka osób. Ludzi z krwi i kości. Ludzi ze swoimi dziwnymi zapatrywaniami, niedoskonałościami, problemami. Ludzi myślących, pragnących, toczących swoje własne małe „wojny”. Ludzi, którzy mają w sobie swój własny świat, z którym nie do końca wiedzą, co chcą zrobić. Ludzi, którzy niejednokrotnie mają zupełnie inne zapatrywania i doświadczenia nić ja sam. Ludzie, z którymi mogę się spierać, którzy z sobie znanych powodów chcą mnie wspierać i których ja, z sobie znanych powodów, też chce wspierać. I to jest dziwne dla mnie, bo bez ludzi nie mogę się czuć szczęśliwy. To ci ludzie pokazują mi swoje światy i zwracają moją uwagę w kierunkach, w które nigdy bym nie zajrzał. Pokazują mi swój świat, który jest bardzo odmienny od mojego i w mniej lub bardziej świadomy sposób ukierunkowują mnie, otwierają mi inne, ciekawe spojrzenie na świat. Oni ode mnie wymagają zmiany podejścia do świata, uczą mnie nowych rzeczy , zmieniają mnie. Czasami to długo trwa. To jest proces czasami niezwykle trudny i długotrwały, ale zauważyłem że niezwykle inspirujący i budujący. Czasami zajmuje mi dużo czasu, zanim się do czegoś przekonam. Niejednokrotnie jednak okazywało się to właściwym kierunkiem.

Szczęście, to uczucie, emocja niezwykle krótkotrwała i ulotna. To emocja pożądana, na którą składa się niezmiernie wiele czynników. To uczucie nad którym niezmiernie chcę pracować. Dla mnie szczęście wiąże się z pracą nad sobą. Na dzień dzisiejszy nie znalazłem innego sposobu. Nikt nie może mi tego podarować. Nikomu nie mogę tego zabrać. Szczęście jest ulotne. Szczęście może być celem, ale ja wolę aby to była moja droga. Tylko ja mogę sprawić, że będę szczęśliwy. Szczęście to nie duża chata, kieszenie pełne pieniędzy i tysiące znajomych. Szczęście to nie wygrana w kasynie. Szczęście to nie jest życie bez problemów. Szczęście to wszystko co się dzieje we mnie. Szczęście jest moim subiektywnym uczuciem. To emocja składająca się z tysięcy różnych, niedoskonałości, problemów, przeciwności które są we mnie. To splot tego wszystkiego co jest we mnie, który ma właściwe proporcje i uderza we mnie we właściwym (czasami niesamowicie abstrakcyjnym) momencie. To to uczucie, kiedy mam wrażenie, że wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być.

Pozdrawiam 🙂

Tutaj znajdziecie ciekawe teksty o szczęściu:

(*) Szczęście w różnych nurtach filozoficznych | OZE UWSB MERITO WRO

(*) Wielkie to szczęście? Artykuł o szczęściu, psychologia szczęścia, jak być szczęśliwym, blog | spzzlo.pl

(*) 1518090376napierala-zamiast-wstepu.pdf

(*) Szczęście według 5 słynnych filozofów – Piękno umysłu

(*) FILOZOFIA SZCZĘŚCIA. Od Platona do Skinnera

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights